2007/06/10 - Medytacje - Weiss Krystyna

attention open in a new window ImprimerE-mail

Ze strachem w pare szedlem przez te ostatnie dni jej zycia waska sciezka mojej wiernosci.
Wspominam ja ze wgorza prawosci, na stronie lojalnosci i w sasiedztwie niebywalosci. Nie bywala byla juz radosc mojego  z nia  i Gieniusa, jak go nazywala, spotkania. A wszystko sie zaczelo od Krystyny i od Wojtka i od Mikolaja i Natalii. I pewnego dnia pojawili sie Gienius z Pania Krysia, jak ja wowczas ja nazywalem, pojawili sie w towarzystwie Andrzeja, pojawili sie  w dalekim Osny pod Paryzem. Od tego czasu ani chwili wachania co do skutkow  plynacych z radosci spotkania.  Pojawili sie, a teraz sie jawia jak we snie, jak w modlitwie Jahwe pojawic sie moze, na chwile na cale zycie. Pojawili sie i  pozostana, bo tam gdzie zycie plynie tam ziemia jest urodzajna i slonce dobrotliwe.